O Placu Czerwonym oraz o tym jak 19 letni Niemiec wystrychnął na dudka rosyjską obronę przeciwlotniczą

Do tej pory pisząc o Moskwie starałam się poruszać tematy mniej znane i niekoniecznie pojawiające się w każdym przewodniku. Chcę też jednak wspomnieć o moskiewskich must-see, miejscach które trzeba odwiedzić obowiązkowo niezależnie czy wolicie jeździć na wycieczki z biurem podróży i pilotem, czy jesteście zbuntowani jak ja, która uważam, że najlepiej zwiedzać samemu i żaden przewodnik nie będzie mi reglamentował przerwy na siku ani nie będę musiała czekać wraz z całą wycieczką, bo pan Henio poszedł do monopolowego i słuch o nim zaginął.

Pierwszym z tych miejsc jest Plac Czerwony. Jak to w Rosji, musi być duży, przez tubylców nazywany wręcz żartobliwie Szeremetiewo 3, od nazwy jednego z moskiewskich lotnisk. Przezwisko to nie wynika jednak tylko z rozmiarów placu, ale powstało po jednej z najbardziej nieprawdopodobnych historii, jakie wydarzyły się w Moskwie za czasów Zimnej Wojny. Szczegóły niżej, bo czuję, że tracę wątek.

Po wschodniej stronie Placu Czerwonego znajduje się Cerkiew Wasyla Błogosławionego - ta, która wygląda jak disneyowsko-arabski zamek z piernika. Dla jej twórców historia nie była jednak zbyt słodka, po zbudowaniu cerkwi car Iwan Groźny uznał ją za najpiękniejszy budynek na świecie i w związku z tym, jak myślicie, co zrobił? Obsypał twórców złotem, zakupił im wypasione dacze pod Moskwą i ustawił ich do końca życia? Nie, kazał wydłubać im oczy, żeby przypadkiem nigdzie indziej już tak ładnego budynku nie zbudowali. Cerkiew ta, to teoretycznie osiem małych cerkwi, każda posiada osobny ozdobny dach. Patrząc z zewnątrz ciężko jednak jest się tego domyślić, ja musiałam przeczytać. Jest mniejsza niż się spodziewałam i kiedy byłam na Placu Czerwonym była niestety zamknięta, na pocieszenie mogłam jednak obejrzeć stojące przed nią rzeźby lodowe.
Zdjęcie pod cerkwią Wasyla to absolutny obowiązek każdego turysty, kto nie zrobi, ten leszcz i kropka. Ja nie jestem leszczem i zrobiłam.

Cerkiew na Placu Czerwonym w Moskwie

Od południa Plac Czerwony jest zamknięty przez Kreml. Budynek jak imperium, jest ogromny i raczej nieładny. Mury sprawiają wrażenie bardzo solidnych, baszty są ciężkie, nie jest to ozdobny pałacyk, raczej solidna twierdza, która aktualnie jest siedzibą prezydenta Rosji. W okolicy kręci się naprawdę dużo policyjnych patroli (nazwa "milicja" została zamieniona na "policję" w 2011 roku) i pewnie drugie tyle tajniaków. Część Kremla udostępniona jest dla zwiedzających, można obejrzeć część wnętrz, kilka cerkwi i soborów oraz największy na świecie (pęknięty) Dzwon Cara - Car Kołokoł oraz jedną z największych armat, Car Puszkę. Żarty o leczeniu sobie w ten sposób jakichś kompleksów byłyby niedojrzałe, więc nic nie mówię. Bezpośrednio pod murami Kremla znajduje się też miejsce, gdzie przechowywany jest suszony symbol komunizmu, czyli mauzoleum Lenina. Wejścia strzegą żołnierze z dumnymi minami, pod murami złożone są kwiaty, a Japończycy ustawiają się w kolejce po zdjęcia.

Grób Lenina w Moskwie

Naprzeciwko Kremla, od północy, znajduje się GUM (Gławnyj Uniwiersalnyj Magazin), czyli największe w Moskwie centrum handlowe. GUM został wybudowany w 1893 roku i trzeba przyznać, że prezentuje się całkiem nieźle. Konstrukcja łącząca w sobie starorosyjską architekturę z ażurową konstrukcją ze stali i szkła była rewolucyjnym i odważnym pomysłem w czasach kiedy powstawała. Składa się z kilku wielopiętrowych pasaży - każdy ze studnią w środku, zamknięty ładnym szklanym dachem. Pasaże połączone są ze sobą systemem schodów i balkonów, pomiędzy poszczególnymi poziomami znajdują się też liczne schody ruchome, a przeciwległe strony studni połączone są w dość losowych miejscach kładkami dla pieszych. W połączeniu z kolorowymi szyldami sklepów daje to wrażenie malowniczego nieładu i wygląda całkiem ciekawie.

GUM Moskwa

Plac Czerwony

Plątając się po GUMie zauważyłam parę, robiącą sobie ślubne zdjęcia. Zdziwiło mnie to odrobinkę, zdawałoby się, że są lepsze do tego miejsca niż centra handlowe, ale uznałam, że "to są Ruskie, tego nie ogarniesz" i poszłam dalej. Kilka minut później uznałam, że ta para to chyba nietypowo zakamuflowani szpiedzy i mnie śledzą, bo spotykałam ich co chwilę. Po wnikliwej analizie doszłam jednak do wniosku, że sukienki panien młodych różnią się od siebie i nie jest to ciągle ta sama para, ale GUM jest pełen ludzi robiących sobie zdjęcia ślubne. Co więcej, na najwyższym piętrze, gdzie ruch był nieco mniejszy, przy każdej ładniejszej kolumience czy łuku stała wymalowana dziewoja w satynowej sukience, a obok niej mniej lub bardziej profesjonalny fotograf robiący jej romantyczne zdjęcia. Wniosek jest taki, że w Moskwie musi być deficyt ładnych i publicznie dostępnych wnętrz, skoro wszyscy tak rzucili się akurat na GUM.

Państwowe Muzeum Historyczne
Muzeum Państwowe Moskwa

Po zachodniej stronie placu w pięknym czerwonym budynku znajduje się Państwowe Muzeum Historyczne. Obchodząc je od prawej strony przechodzimy pod ładnym łukiem w kierunku sąsiedniego Placu Maneżowego. Mijając łuk widziałam kilku Leninów, Stalinów oraz jedną Katarzynę II, którzy za drobną opłatę robili sobie zdjęcia z turystami. Kostiumy mieli naprawdę dobre, żadnej tandety. Kolejną atrakcją dla turystów były maskotki Igrzysk w Soczi. Spore miśki i króliki dawały się obejmować dzieciom i dorosłym i robiły sobie z nimi zdjęcia machając łapkami. Przeżyłam lekki szok, kiedy zobaczyłam jak na uboczu jeden królik ściąga głowę, pod którą znajdowała się bardzo zużyta, znużona i przepita twarz nałogowego alkoholika. Chciałabym zobaczyć miny Japonek, które się do niego chwilę wcześniej przytulały, gdyby zobaczyły to co ja. Kawałek dalej nakryłam Soczi miśka, jak palił szluga i o ile dobrze zrozumiałam, narzekał na gównianą robotę.

Maskotka Sochi

W tym miejscu zaczepił mnie bardzo skromnie ubrany staruszek, który nieśmiało zapytał czy mówię po angielsku. Potwierdziłam, na co on przeprosił mnie za swój słaby angielski, nie robiąc przy tym ani jednego błędu, a następnie wygrzebał z wewnętrznej kieszeni kurtki dość pomiętą kartkę, na której ładnym charakterem pisma, na oko piórem i atramentem, była wypisana nazwa i adres centrum informacyjnego dotyczącego Igrzyski Olimpijskich w Soczi. Chciał się dowiedzieć, gdzie owo centrum się znajduje i kupić tam bilet bo wybiera się na Igrzyska. Akurat chwilę wcześniej mijałam to miejsce, więc pokazałam mu drogę. Nie przyszło mi niestety do głowy zapytać go skąd przyjechał, a teraz mnie to nurtuje, musiał być z daleka skoro nie mówił po rosyjsku, więc tym bardziej jestem pod wrażeniem wyprawy, jakiej się podjął.


Z Placem Czerwonym wiąże się też jedna, absolutnie kozacka historia, po której nadano mu wspomniane już przezwisko Szeremetiewo 3. W 1987 roku młody, 19 letni Niemiec Mathias Rust ukończył kurs pilotażu i uzyskał uprawnienia pilota awionetek. Czym prędzej wynajął jedną z nich i z Niemiec poleciał na Islandię a następnie do Norwegii i Finlandii, tam pokręcił się kilka dni zatrzymując się na różnych lotniskach, a następnie zrobił rzecz zaiste brawurową. Wylatując z Helsinek ruszył w kierunku granicy z Rosją i przedarł się przez nią, lecąc na niskim pułapie, żeby nie zobaczyli go na radarach. Nie miał dobrych map, więc odnalazł linię kolejową łączącą Petersburg z Moskwą i wzdłuż niej ruszył na południe. Podobno jego samolot został szybko zauważony przez rosyjską obronę przeciwlotniczą, ponoć nawet przez jakiś czas śledziły go MIGi, ale po którejś nawrotce straciły go z oczu. Rozkaz zestrzelenia nie padł, pomimo że awionetka Niemca nie reagowała na żadne próby nawiązania z nią kontaktu radiowego. Rosjanie nie byli pewni kto leci i prawdopodobnie nie chcieli zaryzykować tego, że przez przypadek zestrzelą jakiegoś ważnego polityka lub wojskowego. Tym sposobem Rust doleciał do Moskwy nie nękany przez nikogo. Następnie odszukał Kreml i Plac Czerwony i zaczął nad nim nisko latać szukając miejsca do wylądowania. Ostatecznie zaparkował obok cerkwi Wasyla Błogosławionego, bardzo z siebie dumny wysiał z samolotu i zaczął rozdawać autografy. Żeby było śmieszniej, miało to miejsce 28 maja, podczas rosyjskiego święta obrony przeciwlotniczej. Strzegące Placu Czerwonego służby zszokowane pojawieniem się obcego samolotu pod samym Kremlem potrzebowały chwili na zebranie myśli, ale już po paru minutach w okolicach awionetki pojawił się czarny nieoznakowany samochód ze smutnymi panami i Niemca zgarnęli.

Lądowanie na Placu Czerwonym
 Źródło: http://kickasstrips.com

Pomimo, że Rosjanie chcieli zatuszować tę sprawę - to w końcu lekki obciach dać się tak wyrolować dzieciakowi w cywilnym samolocie, informacja oczywiście błyskawicznie wyciekła i cała Europa, z niemieckim ministrem spraw zagranicznych na czele, pokładała się ze śmiechu. Rust dostał 4 lata kolonii karnej, a postawiono mu zarzuty takie jak "nielegalny wjazd na teren Rosji", "ciężkiego rodzaju chuligaństwo" oraz "obrazę uczuć obywateli Rosji". Wyszedł po roku, dzięki staraniom niemieckich dyplomatów. Wściekly Gorbaczow zrobił w wojsku czystkę, stanowisko stracił minister obrony, dowódca Wojsk Obrony Przeciwlotniczej oraz 2000 pomniejszych oficerów.

Niemiec na Placu Czerwonym
 Źródło: http://englishrussia.com

Sceptycy twierdzą, że cała akcja była ustawiona przez Gorbaczowa, który w ten sposób chciał pozbyć się wpływowych wojskowych starej daty, którzy przeciwstawiali się jego planom wprowadzenia Pierestrojki. To tłumaczyłoby ogromne szczęście jakie towarzyszyło Rustowi podczas tego szalonego przedsięwzięcia. Przeważają jednak opinie, że nie potrzeba było żadnego spisku, gdyż w Rosji, pretendującej do miana światowego supermocarstwa, której obrona przeciwlotnicza dysponowała 370 tysiącami żołnierzy, 1300 myśliwcami przechwytującymi, 10 tysiącami rakiet przeciwlotniczych oraz 7 tysiącami stacji radarowych i punktów obserwacyjnych, w wojsku panował ogromny chaos i paraliż decyzyjny, który spowodował, że żaden z poinformowanych o obcym obiekcie latającym oficerów nie podjął decyzji o jego przechwyceniu.

Sam Rust powiedział, że działał na rzecz światowego pokoju a jego wyprawa miała na celu osłabienie żelaznej kurtyny i zbliżenie do siebie wrogich narodów. Brzmi to cokolwiek dziwnie, ale pamiętajmy że człowiek, który awionetką wdarł się w samo serce Rosji, nie mógł być do końca normalny.

Komentarze